Podkarpackie historie (1), czyli powrót na Pogórze Dynowskie
- roslinatorzy
- 3 wrz 2022
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 11 wrz 2022
Sierpień 2022. Gdy wjeżdżamy samochodem na prom w Dydni, przed oczami pojawiają się obrazy z dzieciństwa. Powroty od babci, oczekiwanie na prom w Bartkówce, wiadro czernic (tak nazwaliśmy jeżyny)... Pamiętam przeprawy promem - głównie w okresie, gdy most w Dynowie był remontowany. Szybko sprawdzam daty w sieci. To był rok 1995. A więc miałam wtedy 11 lat - mniej więcej tyle, ile ma teraz mój starszy syn. Trzydzieści lat później wracam - trochę z tęsknoty, a trochę z ciekawości, gdy ten podkarpacki świat jest nadal tak magiczny, jak go zapamiętałam…
Białym polonezem po wolność
Nie znam innych wsi niż te podkarpackie. Krajobrazy dzieciństwa, które zapadały w pamięć na zawsze. Detale, które ku mojemu zdziwieniu nadal pamiętam - co gdzie rosło i kiedy kwitło. Żółte kwiaty wzdłuż potoku, podkolan biały na łące, lepiężnik... Czy Pogórze Przemyskie było faktycznie wyjątkowo, czy może każdy idealizuje wspomnienia z dzieciństwa? Gdy biały polonez wjeżdżał na górę w okolicy Jawornika Ruskiego, a czerwona tablica głosiła "Park Krajobrazowy Pogórza Przemyskiego", czułam totalną wolność, której tak brakowało mi w mieście.
Cerkwie, które hipnotyzują
Niedzielne wyprawy nad San do Ulucza były jedną z większych atrakcji dzieciństwa. Spacer stromą ścieżką na wzgórze Dębnik do cerkwi, kąpiel w rzece, spacer po wiszącej kładce. Trzydzieści lat później zabieram tutaj swoje dzieci. Gdy staję przed cerkwią w Uluczu mam gęsią skórkę. To miejsce okazuje się być piękniejsze niż je zapamiętałam. Nad Sanem, mimo że dzień świąteczny, jest pusto. Z jednej strony po horyzont ciągnie się pole kukurydzy, z drugiej pszenicy. Dziwne, że jeszcze nieskoszona, przecież jest 15 sierpnia.
Chwilę wcześniej jesteśmy na mszy w cerkwi Wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni w Krzemiennej. Zbudowana w 1867 roku. Mikrospopijna. Pachnie kwiatami i ziołami. Nie mogło być inaczej, przecież to 15 sierpnia. Kobiety z takimi bukietami, jak zapamiętałam z dzieciństwa - z jabłkiem, koprem, kłosami zbóż, daliami, różami, słonecznikami, miętą.
Trudne historie pogranicza
Spacer leśna droga łącząca Ulucz z Borownicą znów przenosi mnie w czasie. Potok płynący wzdłuż drogi. Zapach ten sam, które zapamiętałam z dzieciństwa. Te same gigantyczne liście łopianu, olbrzymie skrzypy, różowe kwiaty sadźca i żółte rudbekii nagiej. W kapliczce przy drodze obraz Matki Bożej w wilkami. Chyba jest nowy. Jakieś 60 lat temu mój tata przyjeżdżał tu na rowerze, żeby wiosną zbierać białe kwiaty śnieżyczki.
W potoku w Borownicy znalazłam kiedyś łuskę. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia o historii tych miejsc. 30 lat później w nocy z wypiekami na twarzy czytam historie z Ulucza, Borownicy, Graziowej, Jamnej... Wszystkie równie tragiczne. Czuję strach tych ludzi - i Polaków i Ukraińców. Boli mnie krzywda obu stron. Nie czuję potrzeby rozstrzygania, kto zawinił. Chcę tylko, aby to nigdy się już nie powtórzyło. Aby nikt nie musiał nad ranem uciekać do lasu… Nagle dociera do mnie, że dziś, teraz, w sierpniu 2022 roku, kilkaset kilometrów stąd, po drugiej stronie Sanu dzieje się to samo.
Sacrum ukryte w drewnie
"Mamo boję się, te obrazy dziwnie na mnie patrzą", stwierdza mój sześcioletni syn oglądając ikony w skansenie oraz w muzeum w Sanoku. Jeszcze mocniej zamyka oczy na wystawie Beksińskiego. Starszy odruchowo łapie tatę za rękę. A ja chłonę świat, którego już nie ma... Świat cerkwi grekokatolickich rozsianych gęsto po tym obszarze. Żohatyn, Jawornik Ruski, Grąziowa, Ulucz... Zapach drewna, cień starych lip, wnętrza tych świątyni.
Podczas przeprawy przez San zatrzymuje się czas. Prom płynie wolno, rzeka rozlewa się leniwie. Kóry mamy rok? Może 2022, a może 1997. Nie odgadłbyś. Wszystko jest takie samo. W oddali brodzące czaple i żurawie. W rowach kwitną różowy sadziec i niecierpek, żółty wrotycz i nawłoć. Turystów jest niewielu. Jestem tutaj 3 dni i wiem, że to dopiero początek tej przygody.
Ciąg dalszy:
Comentarios