Przeprowadzka na wieś. Październik (miesiąc drugi). 10 krótkich historii.
- roslinatorzy
- 8 lis 2023
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 5 gru 2023
1. Gospodarz roku
Na początku październik postraszył przymrozkami i deszczem. Robiłam kawę w szopie na narzędzia, ubrana w przeciwdeszczowy płaszcz i zmarznięta. Potem wróciła złota polska jesień, a ja dostałam kawiarkę, która działa na płycie indukcyjnej. Czasami czułam się, jakbym mieszkała tu od dawna. Rzeczywistość została oswojona (w przeciwieństwie do bałaganu w domu i na podwórku). W domu leży nadal sterta pudeł, w ogrodzie góra pokrzyw. Pogodziłam się z faktem, że długo jeszcze nie dostanę tytułu gospodarza roku (a właściwie nigdy nie dostanę).
2. Jak z dobrego horroru
Z okien sypialni widzę całkiem spory skrawek nieba, las i pola. Jakże zdziwiłam się którejś nocy, gdy w polu kukurydzy zaczęły migać snopy światła. Latarki gasły i pojawiały się, świeciły na biało lub czerwono, a dziwne postacie raz po raz przemykały w ciemnościach. Zdziwienie szybko zamieniło się w strach. Szukają kogoś? Jakieś ćwiczenia wojskowe (niedaleko jest baza)? Odpalają race? Nie mogłam zasnąć obserwując nerwową grę świateł. Sytuacja wyjaśniła się rano. Na środku pola kukurydzy stanęła ambona myśliwska. Nadal mam mieszane uczucia. Polowania na dziki pod moim oknem? Planuję więcej poczytać na ten temat. Znam stanowisko myśliwych. Już kilka razy dziki przebiegały nam przez drogę. Ale z drugiej strony…
3. Bukiety
Uwielbiam żywe kwiaty w wazonie! O ile te z kwiaciarni czasem budzą we mnie wyrzuty sumienia (po ostatniej wystawie World Press Photo 2023 jeszcze większe niż do tej pory*), o tyle kwiaty z ogródka zrywam bez skrupułów. Rośliny dobrze reagują na cięcie i tyle. Poranny obchód po działce i zbieranie kwiatów to jeden z moich ulubionych rytuałów. Niestety w październiku coraz mniej można włożyć do wazonu. Na początku miesiąca były żółte kwiaty nawłoci i topinamburu, potem ostatnie dalie, a teraz tylko gałązki szałwii i przekwitnięte werbeny patagońskie. Plan jest jednak taki, żeby za rok rośli było więcej.
4. Z pola na talerz
Fasola tyczna, buraki, pory, cebula i czosnek. Kilka dyni. Ostatnia cukinia. Grzyby. To wszystko można wkładać do garnka zupełnie za darmo. Niewielki nakład pracy, kilka metrów kwadratowych ziemi, garść nasion (głównie własnych, z poprzedniego roku). Las. Naiwnie marzę o samowystarczalności, nawet w minimalnym wydaniu.
5. Czarownicą być
W międzyczasie zgłosiłam się na opiekuna wycieczki szkolnej. Góry Świętokrzyskie rozbudziły moją wyobraźnię. Lot na miotle w wirtualnej rzeczywistości to atrakcja, którą śmiało mogę polecić każdemu. Buzowało mi w głowie po tej podróży. Czarownice na Łysej Górze! Legendy pomieszane z faktami. Pielgrzym z muszlą świętego Jakuba. Wiara katolicka kontra złe wiedźmy. Buntowało się moje serce słuchając niektórych opowieści, ale to inna historia.
6. Jestem u siebie
Mała szkoła na wsi znów mnie zaskakuje. Zżytą społecznością lokalną. Obecnością lokalnych działaczy na pasowaniu na ucznia. Zaangażowaniem rodziców. Nowymi zwyczajami. Modlitwą w autobusie przed wyjazdem na wycieczkę. Aplikacją do zamawiania obiadów. Zresztą nie tylko szkoła mnie zaskakuje. Sklepy wiejskie, w których kupicie gwoździe, farby, skarpety, zeszyty i patelnie. Szacunek wobec trenera ze szkółki piłkarskiej. Znajomości, powinowactwa i pokrewieństwa. Widzę plusy, widzę minusy, ale przede wszystkim coraz bardziej się czuję jak w domu.
7. Nocą za kierownicą
Wyjazdy do Krakowa przypominają małe wycieczki. Samochodem, a raz nawet pociągiem. Skoro już jestem w mieście, zapełniam kalendarz po brzegi - praca, lekarz, zakupy i przede wszystkim długie spacery z ludźmi, za którymi trochę tęsknie. Niby tylko 20 kilometrów, ale widzimy się rzadziej. Skoro więc jestem w Krakowie, zostaję do późna. Wracam przed północą na autopilocie słuchając audycji radiowych. Uwielbiam wysiadać przed domem z auta w totalną ciemność. Gwiazdy. Cisza lub szczekanie psów. I powietrze inne niż w Krakowie.
8. Leśne metamorfozy
Na początku października las był nadal zielony. Miesiąc później - rudy. Po raz pierwszy mogłam obserwować tę przemianę bez pośpiechu, dzień po dniu. Wiem już, które drzewa przebarwiają się jako pierwsze. Uczę się na pamięć obrazów zza okna i nie mogę się powstrzymać przed wysłaniem znajomym zdjęć. Jedni dzielą się zdjęciami dzieci, inni lasu. Podejrzewam, że jedno i drugie jest bywa równie uciążliwe.
9. Dostrzec człowieka
Od 10 lat chodziliśmy z dziećmi do jednego pediatry w krakowskiej przychodni. Nerwowe telefony rano, żeby się dostać (a przed pandemią wystawanie w kolejce od 6 rano). Brak możliwości umawiania się do przodu. I godna zaufania, sprawdzona lekarka. Decyzja o zmianie nie była łatwa. Jakie było moje zdziwienie, gdy nowa lekarka w małej wiejskiej przychodni poświęciła nam 30 minut, a w recepcji Pani spojrzała na mnie w ludzki sposób i uśmiechnęła się szeroko. I można się dodzwonić. I można się umówić z wyprzedzeniem. Generalnie otwartość ludzi zaskakuje mnie nadal na każdym kroku.
10. Zapasy cukru i życie bliżej księżyca
Dopiero dwa miesiące. Nadal jestem nowa. Nadal czasem czuję się na uboczu. Nadal zachwyca mnie widok zza okna. Nie mogę zapamiętać, kto jest czyją rodziną i nie mogę ogarnąć własnego podwórka. Wiem za to, gdzie można kupić dobry chleb i do kogo iść, jeśli czegoś mi braknie. Wiem, że trzeba mieć zawsze więcej cukru (jeśli komuś zabraknie, co się już zdarzyło). Znam kolejne nowe wsie w okolicy. Mam tysiące pomysłów na nowe nasadzenia wiosną. I jeśli mnie zapytacie, jaką mamy fazę księżyca, odpowiem bezbłędnie.
*World Press Photo 2023: Ameryka Północna i Środkowa. Projekt długoterminowy: Piękna trucizna (reportaż dotyczący stosowania agrochemikaliów przez przemysł kwiatowy w regionie Villa Guerrero w Meksyku).
Comments